piątek, 21 marca 2014

Rozdział 8.



Jest trzynasty marca 1997 roku. Piętnasta trzydzieści. Nazywam się Harry Potter. Jestem człowiekiem obdarzonym wielką, tajemniczą mocą, lecz ciężko dotkniętym niepamięcią. Od dziewięciu miesięcy zmuszony jestem do życia wśród zwykłych ludzi. Mugoli. Moim sprzymierzeńcem jest James. Mój przyjaciel ze szkoły i wierny druh. Razem przeszliśmy piekło porwania przez zakapturzonych wrogów, ale zdołaliśmy im uciec. James przybędzie, by mnie stąd wydostać. Razem, z pomocą naszego sprzymierzeńca, czy raczej, naszych licznych sprzymierzeńców, pomścimy się na naszych wrogach. Uratujemy kraj! To będzie słodka zemsta.
Nazywam się Harold Potter. Jest czternasty marca 1997 roku. Z zawodu jestem nauczycielem wf-u, ale z konieczności pracuję jako nocny stróż. Obdarzono mnie nadzwyczajną mocą. Siłą sprawczą. Dlatego zostałem porwany. Moim przyjacielem jest James. Najprawdopodobniej toczymy z kimś jakąś wojnę, nie wiem jednak o co, ani kto jest po naszej stronie. Muszę na niego czekać. On wytłumaczy mi wszystko.
Dwudziesty piąty marca, roku… Nie wiem kim jestem. Kryję się w domu, który podobno do mnie należał. Nie mam żadnych zdolności. Nawet mój umysł odmawia mi posłuszeństwa. Nocą chodzę do pracy, bo alkohol dużo kosztuje. Nic innego nie potrafi ukoić moich zmysłów, uspokoić moich myśli, zatracić mnie w nicości. Mój dawny przyjaciel podobno miał mnie uratować, ale wciąż nie daje mi znaku życia. Nie mam nawet dowodu na jego istnienie. Poza zwałami zapisanych przez siebie kartek, poza liniami myśli, których nie umiem odtworzyć. Budzą mnie koszmary, pamiętam jednak tylko błyski różnokolorowych świateł. Inni ludzie mijają mnie nie zauważając i już sam nie wiem czy istnieję…

*
Rozdzwonił się telefon. Nie byłem nawet świadomy, że wciąż posiadam coś podobnego. Prawie zapomniałem, że ktoś stworzył kiedyś coś podobnego. Odrzuciłem stosy bezużytecznych kartek, grzebiąc w rupieciach, prowadzony dźwiękiem dzwonka. Złapałem komórkę modląc się, by nie umilkła. Sam nie wiedziałem dlaczego. Nacisnąłem słuchawkę i przycisnąłem do ucha, lecz przez dłuższą chwilę nikt się nie odezwał.
-Harry? – usłyszałem w końcu niepewny, zaniepokojony głos, dokładnie w chwili, gdy uznałem ten telefon za kolejną falę omamów.
-To ja – wychrypiałem, a ktoś po drugiej stronie słuchawki zdusił w sobie wyrywające się z ust westchnienie. Musiałem brzmieć okropnie.
-Harry, od dawna się nie odzywałeś, wszyscy zamartwiają się tobą. Jesteś chory?
Kobieta wydawała się naprawdę przejęta, musiało zależeć jej na moim losie. Ale kim ona była? Pamiętałem coś jak przez mgłę, kilka różnych kobiet zlewało mi się w jedną, kurtyna zasnuwała się i odsłaniała w tę i z powrotem.
- Jestem ciężko chory – wydusiłem w końcu, słysząc jej nawoływanie w słuchawce.
- Potrzeba ci lekarza? – zapytała.
- Lekarza duszy – powiedziałem, bo te słowa same sformowały się w moich ustach.
I wtedy to zobaczyłem. Postacie w płaszczach otaczały mnie na skraju jeziora. Sunęły się jak widma, duchy pośród ciemności. Czułem zimno, przerażający, pozbawiający nadziei chłód.
-Nie – krzyknąłem do słuchawki i rzuciłem się na ziemię, nie chcąc, by dosięgnęły mnie ich oślizłe dłonie. – Zostawcie mnie! Pomóż mi błagam!
Kobieta po drugiej stronie odbiornika wołała coś histerycznie, próbowała mnie uspokajać, chciała wiedzieć co mi się stało, ale mogłem tylko leżeć sparaliżowany strachem, widząc przed oczami setki czarnych postaci. Czy może pusty, zaśmiecony pokój? Postać w płaszczu nachyliła się nade mną i czułem jak uchodzi ze mnie życie, jak moje myśli, moje emocje, cała moja istotowość sączy się przez moje zaciśnięte wargi wprost w ziejący otwór gardzieli upiora.
-Nie! –wrzasnąłem w ostatnim zrywie świadomości – Pożerają mi duszę! Błagam, chcą pożreć moją duszę!
Słyszałem jak jej głos niknie w słuchawce, oddalał się ode mnie, jakbym tracił ostatni most łączący mnie ze światem… A potem tylko przebłyski, niebieskie i czerwone światła, tępe huki uderzeń, jakichś ludzi w pomarańczowych strojach, znowu światła i cienie, a potem cisza. Grobowa i martwa. Cisza.
OUTRO: King Crimson – 21st Century Schizoid Man

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz